niedziela, 29 września 2013

weekendowo

czas leci a telefonu dalej nie ma
dzieciecej skrzyni nie przeszukalam bo sie boje, ze go tam nie bedzie
ja juz sama nie wiem...

Weekendowo?
Fajnie:)

Wczoraj do parku poszliśmy liście zbierać, a po powrocie mój syn jeden wybrany listek obrysował na kartkę a następnie kuleczkami z bibuły obkleił. Zajecie go wprost pochłonęło a matka rada była z tego.

Natomiast dnia dzisiejszego byla zabawa w chowanego za drzewami. Do domu wróciliśmy
 cali przemoczeni i weseli (a raczej nie do domu tylko do babci na niedzielny obiad) ;)
Najleszy widok - matka schowana za drzewem dzieci szukaja. I to razem!
Starszy brat chwyta siostre za raczke i razem ida dzielnie pomalu do przodu mamy szukac - widok najpiekniejszy - dwojka malenkich istot razem za raczke a dookola zielen i drzewa, cisza i spokoj delikatnie zmacone swiergotem ptaszkow...
oczywiście szlag matkę trafiał ze nie ma jak zdjęcia dzieciom zrobić....

Ale żeby nie było ze u nas tak kolorowo to w domu synek zaczął swoje - matka może gadać i gadać i gadać... Do ściany chyba bo do syna nic totalnie nie dociera.
Czasami zastanawiam się na poważnie czy nie ma on kłopotów ze słuchem... no bo aż tak mnie nie słuchać?

Weekend minął dzieci śpią (tak tak dopiero 21 - yuppi!) a jutro znów do pracy i przedszkola.

piątek, 27 września 2013

szlag by to trafił...

a dokładniej matka nerw ma od kilku dni bo nie może telefonu swojego znaleźć.
Rozładowany, niedzwoniący z mnóstwem zdjęć niezgranych jeszcze na kompa, wspaniałych zdjęć z pierwszego roku życia maluszka...
Łózka poodsuwane, szafki tak samo a telefonu ni ma.
Pozostało mi jeszcze dziecięcą skrzynię z zabawkami przeszukać a jak tam nie znajdę to nie wiem...
Nie chcę nawet myśleć o tym że go gdzieś zgubiłam - nie w domu
 ...........
Spokój spokój spokój
Następnym razem matko na bieżąco zdjęcia zgrywać będziesz!
ehhh...
niektórym nawet nauczki nic nie pomogą
(Ze zdjęciami synka komputer siadł całkowicie!
Całe szczęście że na neta zamieszczałam i rodzince rozsyłałam..
Ale niuni już nie...)

poniedziałek, 23 września 2013

takie tam malowanki

4 ząbki mam - tam taramta tam

Ale ja nie o tym
wczoraj matka miała w końcu cały dzień dla dzieci więc rankiem spacerek po puszczy a wieczorkiem malowanie :D
kreatywnie rozwojowo wzięliśmy z synkiem farbki i malowaliśmy stopy oraz dłonie i odciskaliśmy na karteczce na pamiątkę.
W dodatku syn pomalował sobie całe nogi na zielono i mówił że on sherek jest, hehe
Malutkiej też dobrze szło malowanie - dostała pędzelek i całe kolanko sobie na zielono pomalowała,
a matka z uśmiechem na ustach wspomina wczorajszy wieczór.
Woda po kąpieli była cała zielona - calutka.
I aż żal ściska że tak mało mam czasu dla nich - w tyg się praktycznie z synem mijamy a w weekend szkoła matki więc, eh
teraz chodzi mi po głowie zielnik stworzyć* - świetne zajęcie dla dzieciaków i może synek zgrzecznieje jak będzie miał co robić...
nie mogę się doczekać niedzieli
jak pogoda dopisze to wybierzemy się po liście i owoce do naszego zielnika
i tym razem zdjęcia porobię! (wczoraj niestety aparat się schował i nie mogłam znaleźć)
a teraz ....
matka podziębiona w pracy siedzi
a dzieci w domu z tatą balują

*przyznam że pomysł ściągnęłam z warsztatów biologicznych http://projektlondyn2014.wordpress.com/dziecko-na-warsztat/
i pewnie jeszcze kilka ciekawych pomysłów się znajdzie - polecam każdemu

poniedziałek, 16 września 2013

zachwyt matki dzieckiem nie zna granic ...

Akcja z dnia wczorajszego.
Kolacja - czekoladowe, kulkowe płatki na mleku oraz dwójka moich pociech.
Córka na kolanach u matki - jedna łyżka w ręku matki, druga w ręku córki (córki miała być dodatkowa, jednak okazało się na odwrót)
I jak zasiadło moje wygłodzone dziecię do kolacji, tak w szoku byłam i uwierzyć nie mogłam, iż moje roczne dziecko, tak szybko i tak ładnie ją zje. Mniej przy tym brudząc jak starszy brat.
Nie wiem jak ona to robiła, ale jedna łyżeczka pełna płatków lądowała w buzi po drugiej, aż się bałam że się zapcha, zadławi czy w końcu wszystko wypluje, bo przeżuć nie da rady. Myliłam się i zaskoczyłam. Bardzo!
Dziecko jadło pięknie.
A w tym czasie brat siedząc nad talerzem memłał i na wygłupy z ojcem swoim go wzięło.
Wygłupiają się, śmieją, w końcu matka podniesionym tonem:
"spokój, zamiast jeść to się wydurniacie, tylko czupurek ślicznie je!" (coś w tym stylu powiedziałam)
a na to moja córka grzecznie odkłada łyżeczkę, patrzy na brata i "nunununu" mówi machając słodko paluszkiem, po czym łyżeczka dalej w rączkę i słodko je nie przeszkadzając sobie naszymi gadkami.
Padłam.
Niestety ale nie nagrałam tego.
Byliśmy w lekkim zdumieniu i zachwycie nad naszym najmłodszym dzieckiem...
eh

aż się boję co z niej wyrośnie;)


A sobotnie urodzinki?
Synek zadowolony - chociaż wstęp nie za fajny.
Okazało się bowiem, że to nie o mojego pierworodnego chodziło (w grupie jest dwóch o tym samym imieniu) no i na jego widok Julka w płacz że ona nie tego chciała ale drugiego.
Mój syn w szoku nie wiedział co zrobić, rodzice dziewczynki zażenowanie tłumaczyć zaczęli, iż tamten nie przyszedł. Babcie (ona syna mego zawiozła)również w szoku mówi:
"no to daj prezent Julce, złóż życzenia i pojedziemy do domku"
Jednak rodzice dziewczynki przekonali by został, i w sumie zabawa udana - syn zadowolony.
Julka księżniczką była a mojego syna na księcia wybrała i kazałą dziewczynki całować.
Jak się zakończyło - nie wiem, synek unikał tego tematu i udawał że nie wie o co chodzi.
(a tajemnicę tą zdradziła mama dziewczynki :D)

nie wiem która to mama
nie wiem która dziewczynka
ale mój syn się zakochał więc dowiedzieć się muszę....

środa, 11 września 2013

ach ta miłość...

pochorowaliśmy się...
wszyscy - cała czwórka
ale ja nie o tym chciałam pisać

Mój pierworodny, mój cukiereczek dostał zaproszenie na urodziny do koleżanki z grupy. Dzwonię więc do rodziców uzgodnić co i jak.
Gadka szmatka i ojciec córki mówi do mnie:
- "Wie Pani, bardzo nam zależy żeby syn był bo to podobno nasz zięć przyszły. Ciągle tylko on i on. A on zrobił dzisiaj to, a on zrobił tamto...."
Posikałam się ze śmiechu.
No ale...

Za to odbieram syna z przedszkola wyjątkowo wcześniej bo przed spaniem a on w domu do mnie:
- "Mamo ale dlaczego akurat dzisiaj musiałaś mnie tak wcześnie zabrać? Akurat dzisiaj jak miałem spać obok Kasi."

No zaczyna się.

Ostatnio w wakacje była Małgosia i nawet pytanie czy on może ją pocałować na pożegnanie.

Ach te czterolatki...

wtorek, 3 września 2013

przedszkolak i mały potworek

Pierwsze dwa dni w przedszkolu za nami - rano lekki płacz i ciężar rozstania z matką swoją, po południu "już do domu?" - tak więc luzik u małego przedszkolaka - w końcu nie pierwsze podejście.

Za to czupurek niemożliwy się robi - ciągle tylko "mama". Wszystko chce robić z matką swoją -matka miesza ciasto - ona też chce, matka leży na łóżku ona tez chce - w dodatku wspina się na matkę i każe patataj robić, matka rozłoży zabawki i przy niej posiedzi - maluch się pobawi, matka zniknie z oczu ona biegnie i szuka.

Spacery kocha po matce.
Wczoraj pogoda nijaka, ogarnął matkę leń i bezsens i mówi do ojca - co by tu robić, na spacer bym poszła ale nie chce się bo zimno, w domu jakoś pusto bez starszego. Pobawię się z malutką. Chwila zabawy po czym czupurek chwyta matkę za rękę i prowadzi - dokąd? Do drzwi wyjściowych!
Na spacerek? Ok idziemy, ubrałyśmy się i poszłyśmy. A co tam...

Dzisiaj ona też matce samej wyjść nie dała.
Ubiera się matka po syna swego do przedszkola podskoczyć na to maluch z piskiem - nieeeee!
I nie wiem kiedy nie wiem skąd ale z czapką w ręku za mną zaczęła chodzić. No dobra dobra i tak miałam Cię wziąć...

Bawi się maluch na podłodze klockami (takie układanki obrazkowe) i trzyma klocka w górze i woła "dada"
"Tak tak klocek" odpowiada zajęta wieszaniem prania matka
Maluch nie odpuszcza "dada"
"no tak klocka masz"
"dada!"
"tak to jest klocek"
"dada"
"no pokaż co ty tam masz?"
pokazuje dziewczynkę

A matka że się nie domyśliła...
Na widok kuzyneczki małej "dada"
Na widok telefonu "dada" (tam są zdjęcia maluchów)
Na widok dzieci w gazecie czy gdziekolwiek "dada"
Ale że na klocku "dada" znajdzie - nie pomyślałabym...

Jeść nie zacznie jak nie dostanie swojej łyżeczki w rączkę.
Siadam z nią do karmienia i zaczynam karmić - kręci się, wierci, obraca do tyłu "daaaaj" woła
Hmmm co ty chcesz - pić? podsuwam kubeczek z piciem.
"Nie" kręci głową i "daaaj" woła wychylając się w kierunku mebli.
No tak - łyżeczka.
Cisza, spokój, uśmiechnięte dziecko je.

Pierwsze co robi po przyjściu do babci i prababci?
Bierze pilot od telewizora w rękę, daje swojej prababci i ciągnie za sobą - bajki oglądać...