niedziela, 28 lipca 2013

szcepienie

W piątek na szczepieniu byłyśmy.
Bez płaczu się oczywiście nie obeszło.
W dodatku czupurek matkę swoją nabił po twarzy.
Mała złośnica mi rośnie...
a jak?
a tak.
Biedna zapłakana już po szczepionce ubrana wtula się w matkę i łka jeszcze cała mokra i zapocona.
Matka "ciii cii już dobrze, dobrze nic się nie stało" przytula, głaska kiedy nagle zapłakane oczka patrzą na matkę swoją i bach bach po twarzy po czym wtula się dziecko dalej w matkę i chlipie żałośnie...

A w domu patrzę i co widzę ? Umiejętna pani pielęgniarka tak szczepionkę dała że mi dziecko igłą drasnęła i ma biedulka oprócz siniaczka zadrapanie jeszcze... ehh
I przypomniało mi się że po poprzednim szczepieniu też zadrapanie na nóżce miała.
Co za babsztyl z tej baby ...


urodzinowo

Urodzinki minęły - matka torta zrobiła i prezentował się on tak:

(zdjęcie dodam jak karta sie do aparatu odnajdzie;)

córeczka oczywiście nic z tego nie zrozumiała - ani że ma świeczkę zdmuchnąć, ani że jej święto jest - jedyne to się grającym prezentem od babci zabawiała tańcząc pociesznie cały dzień ;)

A roczek minął - baaardzo szybko. Trzeba więc zebrać się i zrobić pamiątkowy album dla dziecka - tylko kiedy czas znaleźć ?

Nie obejrzę się i zaraz drugi rok minie, trzeci. czwarty, dwudziesty ... a ja dalej nic pamiątkowego nie sporządzę.

Jednak kiedy? - wieczór za oknem jak matka z pracy wraca i tak sie do łóżeczka położy z brygadą i wstac ciężko - poranki zabiegane
a weekendy ? Te mijają stanowczo za szybko.

środa, 24 lipca 2013

matka z robótką w ręku

Otwieram nowego bloga na którym zamieszczać będę owoce mojej pracy - czy to ciasto czy ciasteczka a może własnoręcznie wykonane pamiątki?
Zainteresowanych - zapraszam
http://swiatmlodejmatki.blogspot.com/

Edit: nie będzie to drutowa ani szydełkowa robótka - już się zabierałam i przyznam szczerze zabrakło mi cierpliwości

poniedziałek, 22 lipca 2013

chodzimy!

Tak tak uśmiech na ustach całej familii gdyż mały czupurek przemierza już pomieszczenie wzdłuż i wszerz na własnych stópkach!
Oczywiście w międzyczasie pada jeszcze po kilkanaście razy ale dzielnie podnosi się i idzie dalej. Zmęczy się, przejdzie kawałek na raczkach po czym staje na nóżki i z uśmiechem drepta po pokoju. Chwile bezcenne.
Dzisiaj pierwszy raz wyruszyła na dłuższą metę. Ostatnimi dniami tak próbowała po kawałku, po kawałku z wywrotami a dzisiaj aż się buzie śmiały;)

Edit:Pierwsze urodzinki już jutro więc mama dziecięcego torta dzisiaj wieczorem będzie piekła,wyszperanego gdzieś w necie na jakimś blogu - biszkoptowego motylka z owocami, twarogiem i galaretką.
Mniamm...

piątek, 19 lipca 2013

youpi! mamy ząbek!

W końcu całkiem spokojnie wyrżnął się ząbek dla mojego czupurka.
Zauważone zostało przez ojca całkiem przypadkowo.
Wczoraj wieczorem.
Malutka zasnęła (już od kilku nocy śpi trochę niespokojnie) i zaczęła popłakiwać przez sen.
Na ręce ją otwiera oczka i uspokaja się.
Do piersi nie chce, leży i marudzi.
Ojciec bierze maść na ząbki i smaruje
- o ja! ząbek ma!
- żartujesz chyba?!
- no zobacz!
faktycznie palcem czuć, pokazać do dzisiaj nie chciała
maścią posmarowane spała spokojnie do rana
kochane dziecko:*

wtorek, 16 lipca 2013

sztuka minimalizmu i prostoty

Dzisiaj przeczytałam pewien ciekawy artykuł  w grudniowym wydaniu focusa na temat minimalizmu i tak przy okazji tego mojego porządkowania i nic nie potrafienia znalezienia (czy jak to zwał ;)) postanowiłam zakończyć etap sprzątania mojej wiecznie nabałaganionej sypialni właśnie w sposób minimalistyczny.
To co używam zostaje reszta won do kosza - nie ma zmiłuj ani to się może przydać jeszcze kiedyś a używane było też kiedyś.
Minimalizm i prostota w połączeniu z ekologicznym trybem życia - mają szansę na sprawdzenie się.
Nie jestem człowiekiem który pragnąłby dużo posiadać chociaż czasami widząc ciekawe przedmioty i bibeloty w atrakcyjnych cenach aż ręce swędzą (dobrze jak nie mam przy sobie więcej pieniędzy niż trzeba), jednak patrząc z perspektywy pytam: "na co mi to wszystko?"
Wyprowadziłam się z rodzinnego domu biorąc tylko to co najpotrzebniejsze z racji mojego aktualnego zamieszkania jakieś 700 km dalej więc nie byłoby nawet tego jak przetransportować (siłą rzeczy dałoby się owszem) jednak nic mi nie jest potrzebne.
Piwnica gromadzi ubrania po które nikt nie ma najmniejszej ochoty zejść ani z nich korzystać.
Trzymając w ręku jakąś nieużywaną rzecz i zastanawiając się co z nią zrobić odzywa się jakiś głosik - może się kiedyś przydać - zazwyczaj jednak się nie przydaje.
Resztki z jedzenia bezwstydnie wyrzucam do kosza o co mąż ma nieustanne pretensje - trzeba się tego oduczyć.
Jestem leniwą bałaganiarą z fantazyjnym podejściem do życia i nadszedł czas na wprowadzenie pewnych zmian by polepszyć samopoczucie swoje i swoich bliskich.


"We wszystkich sprawach najwyższą doskonałość osiąga się dzięki prostocie." 






poniedziałek, 15 lipca 2013

rośnie niunia rośnie ;)

Moje małe maleństwo z dnia na dzień się zmienia.
Wczoraj postawiła jeden kroczek.
Dzisiaj postawiła dwa.
Sama wstaje i siada - przy czym jest bardzo ostrożna.

Dzisiaj uczyła się naśladować pieska
"To jest piesek - hau hau robi" - mówię
"Jak robi piesek?"
Ona na to "hau hau"
"brawo! ślicznie!"
Patrzy na plakat pieska w gazecie i bach rączką.
"Czupurku dlaczego bijesz pieska?" patrzę na nią.
"Nie wolno tak, nu nu nu"
Ona patrzy na mnie a po chwili zbliża buźkę do gazety i daje dla pieska buzi.
Kochana moja!

Idę do kuchni oskrobać ziemniaki
Niunię biorę ze sobą, sadzam na podłogę, stawiam przed nią reklamówkę z ziemniakami i mówię żeby mi podawała.
Daj mamie ziemniaczka, no podaj.
patrzy na mnie, męczy się z reklamówką (pomagam jej i rozchylam by mogła ziemniaka wyciągnąć) i daje
"Dziękuję" mówię
Oczywiście nie czeka aż skończę skrobać tylko kolejne ziemniaki jak za wolno będę obierać to w koszu na śmieci lądują.
"Nie czupurku tak nie wolno, tutaj masz woreczek i do woreczka wkładaj. A teraz daj mamie ziemniaczka" - daje. Do kosza oczywiście dalej wrzuca (całe szczęście świeżo wymieniony worek).
Ostatni ziemniak oddany dla mamy - rozgląda się wkoło,zagląda do worka po czym patrzy na mnie obierającą ziemniaka, wyciąga rączkę i mówi - "da!"
Na zakończenie pełno paprochów po ziemniakach na podłodze, czupurek dostaje zmiotkę i zamiata - po swojemu oczywiście stukając plastikowym o ziemię i machając po niej (coś na styl zamiatania).
Kochana dziewczynka!
Nawet zdjęcie zrobiłam zamiatającemu czupurkowi :D Postaram się je zamieścić.
A naśladującą i całującą pieska chciałam nagrać ale na widok telefonu od razu o piesku zapomniała i rączki po telefon wyciągała próbując mi go zabrać przy okazji - więc ani nagrania ani zdjęcia nie mam

Wczoraj na działkę się wybraliśmy do cioci plony nasze zebrać. A ze niunia spać nie chciała więc posadziłam ją koło siebie i w ziemi się grzebała. Następnie dojrzała wannę z deszczówką gdzie starszy z doniczki statek sobie zrobił i nim pływał no to i ona tam pomaszerowała. Rączki pomoczyła,potaplała a następnie zabrała się za mycie głowy - rączka w wodę i w główkę wyciera.
No to musiałam ją zabrać bo pogody aż takiej nie było - dorosłym chłodno a ona wyrozbierana za mycie głowy się bierze. Eh...

Edit: Przy drugim dziecku macierzyństwo odkrywam na nowo.
Wprost napatrzeć się nie mogę na to moje szczęście, które dzisiaj przez pośpiech i nieuwagę matki chcąc ją za nogę złapać i na rączki się wdrapać nabiło sobie guza...
Praca pracą nie ucieknie, nawet jak się kilka minut spóźnię - trzeba wziąć do głowy.

Edit: Hartuję ją, hartuję ale co za dużo to niezdrowo;)

A roczek zbliża się wielkimi krokami...

piątek, 12 lipca 2013

jak znaleźć więcej czasu na wszystko?

teoretycznie możliwe
praktycznie niewykonalne
ale może jak sobie ogólny plan tutaj rozpiszę pójdzie łatwiej?

na początek mój codzienny plan dnia powszedniego tzn od pon do pt (spisany mniej więcej gdyż nie jestem w stanie dokładnie określać godziny gdyż mimo że bym chciała, mimo że coś zaplanowałam i tak się nie wyrobię na czas...)

6:30 pobudka i chwilowe czasami nawet pół godzinne leżenie z dzieciakami w łóżku
7:00 zmycie wczorajszych naczyń (tak tak po pracy mam lenia), jako takie odgracanie, szukanie i szykowanie ubrań i wózka oraz zrobienie śniadania dzieciom i nakarmienie ich
8:00 - 8:30 wyjście z domu zazwyczaj do babci (mieszka na przeciwko, tylko przejść przez pareczek)
9:30 - 10:00 wyjście od babci na spacer połączony z robieniem zakupów
11:00 powrót do domu jeśli gotuję zupę
12:00 powrót do domu jeśli cały obiad gotuje mąż
jemy, dzieci kładą się spać (oj żeby tak chętnie się kładły) a matka szykuję się do pracy
12:30 matka idzie do pracy jeśli ma na 13
jeśli matka idzie na 16 kładzie się z dziećmi lub spędza leniwie czas z mężem (też trzeba)
21:00 matka zamyka salon i wraca do domu czasami zachodzi do kauflandu zrobić zakupy
21:00 z minutami matka jest w domu, bierze szybkie prysznic, czyta synkowi bajkę, daje maleńkiej pierś i tak sobie słodko zasypiamy czytając książkę (norweskie sagi na topie, nic rozwojowego niestety - a takie też stoją na półce w kolejce)

gdzieś tam w nocy przebudzam się nie sprawdzając czasu i stwierdzam że jednak już dzisiaj nic mi się nie chce i dalej kładę się spać

NO!

spojrzałam na mój plan i widzę duuużo nie tak
praktycznie NIC nie robię
dołuję się tym a nie mam siły na zmianę

chciałabym by plan dnia wyglądał mniej więcej tak żebym albo kładła się później albo wstawała wcześniej - z tym wstawaniem wcześniej to nie do końca bo nad ranem to malutka w łóżku przy piersi dosypia przebudzając się co chwilę więc wniosek prosty - kładź się kobieto później spać!

łatwe do stwierdzenia
ciężkie do wykonania
kawy nie pijam
może ktoś ma jakiś pomysł???
męczy mnie ta cała niemoc

poniedziałek, 8 lipca 2013

takie tam

Zmian w uzębieniu mojej córki nie widać.
Męża chcę oddelegować za granicę - Norwegia mym marzeniem.
Synek jest wciąż dzieckiem. Naprawdę. Cały czas postrzegam w nim chłopca, dużego chłopca. Rozmawia, ubierze się, zajmie sobą a wystarczyła jedna sekunda spojrzenia na niego i przebłysk - przecież on malutki jeszcze. Na swój wiek wyrośnięty, wygadany i mądry ale wciąż czterolatek kochany.
Ja natomiast pragnę w końcu doprowadzić moje szafki do porządku - wszędzie jest wszystko na chwilę obecną, a na ręczniki nie ma miejsca nigdzie. powaga.
Po ostatnim niewielkim przemeblowaniu kiedy to jedną nic nie znaczącą szafkę kazałam wyrzucić bo co za dużo to nie zdrowo - ręczniki miejsca sobie nie znalazły. No i papiery które to niby się przydadzą ale leżą nieużywane od jakiegoś czasu - sporego czasu. Won do kosza. Eh...
Dzisiaj odgraciłam moją sypialnię (w końcu - hura!), gdyż już zaistniała taka wielka potrzeba - po naszym powrocie zdążyła się zapełnić nie tylko popranymi, niepoprasowanymi ubraniami ale też zabawkami, papierami i nawet rowerek w niej miejsce znalazł! No kosztem spaceru niestety, bo na takowy zabrakło po prostu czasu. A teraz w pracy siedzę, umieram od tych upałów i 3mam kciuki by mojemu facetowi wyjazd wypalił. Zapanuje spokój w domu i może i my do niego dołączymy;)

poniedziałek, 1 lipca 2013

epizod 1 - bandamka

tata kupił synkowi piracką bandamkę
babci się ona nie podoba

- zdejmij tą bandamkę z jakimiś szkieletami - mówi (niby to oburzona) babcia
- dobrze to nałożę z motylkami - odpowiada mój syn
                  ...
- no dobra zostań już w tej

wszędzie dobrze ale w domu najlepiej...

W końcu w domku, już dzisiaj w pracy siedzę.
Było miło, z dziadkami posiedzieliśmy i nawet za tatą zatęskniliśmy
(jednak matka już następnego dnia zdążyła się z ojcem pokłócić. O co? O pierdoły jak zwykle... eh a tak się do domku chciało).

Alergia zeszła po dwóch dniach.

Pupa się zagoiła i dalej mąką zasypujemy - firmy farmaceutyczne grozi Wam upadek ;)

Poszłam z czupurkiem do lakarza - bo alergie miała, całe ciałko w krostkach, senna, marudna...
- No senna bo alertec Pani łyka, to są skutki uboczne.
- Panie doktorze to mogę łykać coś na alergię czy nie?
- Ja tu się nie będę Pani chorobami przewlekłymi zajmował.
- No ale piersią jeszcze karmię, sam Pan mówi że mała markotna od tego.
- No bo takie są skutki uboczne, ale łyka Pani, zaraz ona też coś takiego dostanie.
No i dostała Zyrtec, wapno i wit c (która dalej leży nie otwarta) - dwa dni łykała, i śladu po wysypce nie było.
- Panie doktorze, pupę strasznie ma odparzoną, kremuję , smaruję i nie przechodzi, co mam robić
- Wyrzucić sudocrem, wietrzyć, podmywać i sucho w pupie ma być. Mąką ziemniaczaną można zasypywać.
- No ale przecież sudocrem na odparzenia jest.
- To wszystko są to kosmetyki dla zdrowej pupy, jak wrażliwa jest to musi sucho i przewiewnie mieć. To wszystko.
- A linomag (został mi polecony przez znajomą, aczkolwiek mi nie podpasował) ?
- Żadnych maści przecież Pani mówię. Linomag tłusty jest a pupa musi mieć sucho.

Dwie noce z gołą pupą przespane, mąką zasypane a w dzień przewijane i pupa znowu piękna. A dwa tygodnie smarowania różnymi kremami i nic, tylko co zniknie zaczerwienienie to znów się zaognia.
Tak więc eko rodzice rządzą - szkoda że ja nie potrafię być tak do końca eko ;)