poniedziałek, 15 lipca 2013

rośnie niunia rośnie ;)

Moje małe maleństwo z dnia na dzień się zmienia.
Wczoraj postawiła jeden kroczek.
Dzisiaj postawiła dwa.
Sama wstaje i siada - przy czym jest bardzo ostrożna.

Dzisiaj uczyła się naśladować pieska
"To jest piesek - hau hau robi" - mówię
"Jak robi piesek?"
Ona na to "hau hau"
"brawo! ślicznie!"
Patrzy na plakat pieska w gazecie i bach rączką.
"Czupurku dlaczego bijesz pieska?" patrzę na nią.
"Nie wolno tak, nu nu nu"
Ona patrzy na mnie a po chwili zbliża buźkę do gazety i daje dla pieska buzi.
Kochana moja!

Idę do kuchni oskrobać ziemniaki
Niunię biorę ze sobą, sadzam na podłogę, stawiam przed nią reklamówkę z ziemniakami i mówię żeby mi podawała.
Daj mamie ziemniaczka, no podaj.
patrzy na mnie, męczy się z reklamówką (pomagam jej i rozchylam by mogła ziemniaka wyciągnąć) i daje
"Dziękuję" mówię
Oczywiście nie czeka aż skończę skrobać tylko kolejne ziemniaki jak za wolno będę obierać to w koszu na śmieci lądują.
"Nie czupurku tak nie wolno, tutaj masz woreczek i do woreczka wkładaj. A teraz daj mamie ziemniaczka" - daje. Do kosza oczywiście dalej wrzuca (całe szczęście świeżo wymieniony worek).
Ostatni ziemniak oddany dla mamy - rozgląda się wkoło,zagląda do worka po czym patrzy na mnie obierającą ziemniaka, wyciąga rączkę i mówi - "da!"
Na zakończenie pełno paprochów po ziemniakach na podłodze, czupurek dostaje zmiotkę i zamiata - po swojemu oczywiście stukając plastikowym o ziemię i machając po niej (coś na styl zamiatania).
Kochana dziewczynka!
Nawet zdjęcie zrobiłam zamiatającemu czupurkowi :D Postaram się je zamieścić.
A naśladującą i całującą pieska chciałam nagrać ale na widok telefonu od razu o piesku zapomniała i rączki po telefon wyciągała próbując mi go zabrać przy okazji - więc ani nagrania ani zdjęcia nie mam

Wczoraj na działkę się wybraliśmy do cioci plony nasze zebrać. A ze niunia spać nie chciała więc posadziłam ją koło siebie i w ziemi się grzebała. Następnie dojrzała wannę z deszczówką gdzie starszy z doniczki statek sobie zrobił i nim pływał no to i ona tam pomaszerowała. Rączki pomoczyła,potaplała a następnie zabrała się za mycie głowy - rączka w wodę i w główkę wyciera.
No to musiałam ją zabrać bo pogody aż takiej nie było - dorosłym chłodno a ona wyrozbierana za mycie głowy się bierze. Eh...

Edit: Przy drugim dziecku macierzyństwo odkrywam na nowo.
Wprost napatrzeć się nie mogę na to moje szczęście, które dzisiaj przez pośpiech i nieuwagę matki chcąc ją za nogę złapać i na rączki się wdrapać nabiło sobie guza...
Praca pracą nie ucieknie, nawet jak się kilka minut spóźnię - trzeba wziąć do głowy.

Edit: Hartuję ją, hartuję ale co za dużo to niezdrowo;)

A roczek zbliża się wielkimi krokami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz