niedziela, 28 lipca 2013

szcepienie

W piątek na szczepieniu byłyśmy.
Bez płaczu się oczywiście nie obeszło.
W dodatku czupurek matkę swoją nabił po twarzy.
Mała złośnica mi rośnie...
a jak?
a tak.
Biedna zapłakana już po szczepionce ubrana wtula się w matkę i łka jeszcze cała mokra i zapocona.
Matka "ciii cii już dobrze, dobrze nic się nie stało" przytula, głaska kiedy nagle zapłakane oczka patrzą na matkę swoją i bach bach po twarzy po czym wtula się dziecko dalej w matkę i chlipie żałośnie...

A w domu patrzę i co widzę ? Umiejętna pani pielęgniarka tak szczepionkę dała że mi dziecko igłą drasnęła i ma biedulka oprócz siniaczka zadrapanie jeszcze... ehh
I przypomniało mi się że po poprzednim szczepieniu też zadrapanie na nóżce miała.
Co za babsztyl z tej baby ...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz