poniedziałek, 10 czerwca 2013

pierworodny i cyrk

Ostatnio kilka dni temu (nie pamiętam już dokładnie kiedy - chyba czwartek?) syna zabrała babcia do cyrku.
I jak było w cyrku ? - superowo
"A wiesz mamo że ja węża dotykałem? Ale nie takiego gumowego tylko żywego! Babcia uciekła a ja się nie bałem!"
Jakie zwierzątka były?
"No koniki, i wąż i .... nie pamiętam"
A wiesz mamo że On* na wielbłądzie jechał?! Ja też chcę! i łzy w oczach że on chce na wielbłądzie jechać
No to dlaczego nie wsiadłeś?
"Bo się bałem. Ale już się nie boję. Ja chcę na wielbłąda. Chodźmy do cyrku!"
No i masz...


Hehe a następnego dnia wybrałam się na spacer z trójką! Czupurek w wózku, syn i On.
Plac zabaw, krótki spacer no i musiała jakaś babcia zaczepić.
"Ale fajnie dzieciaczki. Bliźniaki chyba (między chłopcami niewidoczny rok różnicy - mój młodszy)."
"Nie, to kuzyni."
niedosłyszała
"dobrze tak jedno po drugim odchować,a bo tak po 12 latach to już się z wprawy wyjdzie a tak to na świeżo..." No i posłuchałam wywodu jak to fajnie dzieciaczki jedno po drugim mieć, i jak dobrze wychować... Czasami to nawet lubię sobie z babciami pogadać jak są w miarę kumate ;)

No i na koniec muszę powiedzieć że nie było tak źle - a nawet fajnie i tak się czasem zastanawiam że trójka to fajnie by było - ale jak spadam na ziemię to od razu mój zapał opada - bo jak by ich wszystkich utrzymać później? eh... zostane przy dwójce...

edit: on*- 5 letni bratanek męża

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz