niedziela, 6 października 2013

jesiennie

Matka dość rzadko na blogu się pojawia i nie ma na to wytłumaczenia.
Na początek więc informacja iż matka wraz ze swoimi dziećmi dołączyła do projektu

Przynajmniej pewność że w ciągu najbliższych miesięcy co najmniej po razie będzie wpis;) Nie wiem jak podołam z warsztatami ale spróbujemy. Liczymy na dobrą zabawę - oby tylko dziatwa chciała współpracować;)

Kolejna - telefon został odnaleziony, dlatego też od razu na spacer wyruszyliśmy zdjęć napstrykać;) Pogoda dopisała w ten weekend dlatego odbył się on u nas spacerowo. Dzieci się wybiegały, malutka nawet spanie zaliczyła na świeżym powietrzu więc matka zadowolona. Szkoda tylko że nosami ciągają z lekka. Miejmy nadzieję jednak że szybko przejdzie;)

Co więcej?

Synka przedszkolanka chwaliła że bystry chłopak jako jedyni (on i jeszcze jakiś chłopiec) z grupy szybko i dobrze zadanie rozwiązali. Polegało na dodaniu jeden do dwóch z tego co przedszkolanka mówiła. Ponadto odpowiedź w wierszyku jakimś była. No i dzieci miały problem a on nie - matka dumna, chociaż wie że syn do 15 bezbłędnie liczyć umie - no może nie dodawać, ale policzy (zwłaszcza stojąc w kącie;))
Jednak z prowadzania i zostawiania przedszkolaka w placówce to matka już dumna nie jest. Raczej ma ochotę zapaść się pod ziemię jak syn po raz tysięczny ze łzami w oczach mówi miłego dnia i papa i tylko myśli co by wymyślić by matkę jeszcze chwilę zatrzymać. A matka poci sie i denerwuje. Czupurek gania po całym przedszkolu i dzieci zaczepia a syn płacze...
Żeby tego było mało to przecież on ma powody do płaczu, a jak.
Jakie? Różne.
Najbardziej powalający na nogi?
"No bo Pani dzisiaj lizaki będzie dawała a ja się boję że go nie pogryzę. Powiedz Pani że ja lizaków nie lubię, dobrze?"
Żeby nie było - lizaki jadał i lizał bez problemu. Nie jakoś często ale jadał - a tu raptem ... ręce opadają.

A czupurek? Rozkoszna pocieszka, która dobrze wie czego chce i chodzi własnymi drogami;) Nie da sobie na przyszłośc w kaszę dmuchać;) ulepszona wersja mamy hehe
W przedszkolu się nie krępuje, do dzieci lgnie, na widok bobasa "dada!" krzyczy z zachwytem w głosie az bębenki moga popękać;) Jak czegoś nie chce nie da sobie wcisnąć - kręci głową nie i koniec. Biega, zaczepia, rozwesela - ale i swoje potrafi pokazać - chociaż muszę powiedzieć że jak na razie rzadko;) Książeczki czytała by na okrągło. Nosi tylko do mnie i na kolanka się wdrapuje by z nią oglądać i jej czytać (oczywiście jak najszybciej bo długo nie usiedzi). Rysować lubi (dajemy jej tablicę magnetyczną, za kredki się łapie ale głównie po to by je jeść - nie wiem co w nich smacznego). Apetyt ma dobry, a z rana wiecznie jest "wygłodniała" po prostu i nie może się doczekać aż kaszę ugotuję. Od razu łyżeczkę w rękę i jeść chce - szczegół że jeszcze gorące. Za to w sklepie jest niemożliwa (synek taki nie był - w ogóle był spokojniejszy, teraz nieźle daje popalić;)) - wszystko by ściągała z półek i przekładała. No i ziemniaki - zawsze chce mi podawać, nawet w sklepie ostatnio do worka mi wrzucała (pozwoliłam, byłyśmy bez wózka po kilka ziemniaczków do zupy;)). Teraz śpi a synek wywraca się przeżywając jutrzejsze przedszkole ;)

Z cyklu "jesiennie"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz